Klasyczne placki ziemniaczane
Bardzo lubię placki ziemniaczane, choć robię je rzadko. Lubię ich chrupiące brzegi, złocistą skórkę i fantastyczny zapach. Kiedy zaczynałam gotować miałam z nimi kilka nieudanych spotkań i na pewien czas się do nich zraziłam. Myślę, że to właśnie jest główną przyczyną przyjemności, którą teraz czerpię z ich przygotowywania. Na przykładzie moich doświadczeń z plackami, zauważyłam pewną prawidłowość. Tak w życiu jak i w kuchni potrzebujemy czasu by pewne sytuacje zrozumieć, zobaczyć wyraźnie z innej perspektywy. Dlatego też postanowiłam nic nie robić na siłę. Pozwalam, by życie płynęło swoim biegiem, by nic nie było wymuszone.
Jak widać na przykładzie tych przeuroczych placków, przerwa bardzo dobrze nam zrobiła. Na tyle dobrze, że w głowie mnożą mi się pomysły jak dodać im jeszcze więcej blasku, z czym je podać by podkreślić jakie są fantastyczne.
Dziś przedstawię bardzo podstawowy przepis, który może być traktowany albo jako baza do eksperymentów, szaleństw i kulinarnych ekscytacji, albo dla tych, którzy pozostają wierni klasyce, jak mój mąż, jako przepis na perfekcyjny obiadowy sukces.
Klasyczne placki ziemniaczane
- 1 kg ziemniaków
- 2 jajka
- 3 łyżki mąki krupczatki
- 1 marchewka
- 1 nieduża cebula
- płaska łyżeczka soli
- szczypta pieprzu
Ziemniaki, cebulę i marchew przecieram w maszynce bądź ręcznie na najmniejszych oczkach. Uzyskany miąższ przelewam na sitko postawione na misce bądź pojemniku i odstawiam by obciekł. Po kilku minutach, dokładnie dociskam by całkiem oddzielić masę od płynu. Miąższ przekładam do miski, dodaję mąkę, jajka, sól i pieprz. Mieszam. Następnie wracam do pojemnika z płynem. Na jego dnie osadziła się skrobia, która jest nam bardzo potrzebna, dlatego też delikatnie odlewam płyn z wierzchu pozostawiając na spodzie biały osad. Kiedy już to zrobię, łyżką wyjmuję dokładnie osadzoną skrobię i przekładam do masy ziemniaczanej. Skrobia jest bardzo istotna bo dzięki niej nasze placki nie będą się rozpadać. Na rozgrzany olej wykładam jedną małą łyżkę masy, spłaszczam i smaże na złoto. Jest to tzw. próbny placek. Testuję na nim czy ilość soli jest wystarczająca, czy się nie rozpada. W razie co dosalamy, a gdy placek nie jest odpowiednio spójny możemy dodać łyżkę skrobi ziemniaczanej dla pewności. Po usmażeniu placki układam na ręczniku papierowym by odsączył tłuszcz. A później pozostaje już tylko rodzinna degustacja.
Smacznego!
P.S. Placki smakują doskonale z kwaśną śmietaną i cukrem na słodko, bądź na słono, z ostrym żółtym serem, łososiem, szpinakiem z czosnkiem bądź z rewelacyjną sałatką z awokado, pomidorkami i zielonym pieprzem , na którą przepis podam w następnym poście.
Komentarze
Prześlij komentarz