Indyk na szpinaku
Gotowanie z przyjaciółmi ma w sobie coś magicznego. To takie 2 w 1. Dwie przyjemności w tym samym czasie. Zawsze powtarzam, że gotowanie dla przyjaciół jest jednym z moich ukochanych rzeczy, ale zaczynam dochodzić do wniosku, że jak się to robi razem jest jeszcze fajniej. Wczoraj pichciłysmy trochę z moją kochaną Olą i było bosko.
Myślę, że wyszło nam całkiem nieźle, bo mlaskania było bardzo dużo! A na obiad był szpinak. Cóż, ze szpinakiem sprawa wygląda różnie. Jedni go kochają, inni uciekają przed nim z krzykiem. Taką samą sytuację miałam z moim mężem. Wiele lat temu, kiedy dopiero co zaczęliśmy się spotykać, uparcie twierdził, że szpinak to jedno z tych warzyw do których nawet się nie zbliży, nie mówiąc już o jedzeniu. Paskudny, niedobry, okropny! Tego mi tylko było trzeba. Uwielbiam wyzwania! Oczywiste było, że jadł nie to co trzeba. Bo moi drodzy, jedzenie między innymi jest takie fantastyczne dlatego, że dobrze przyrządzone smakuje każdemu. Jest tyle opcji, tyle możliwości. Trzeba się tylko otworzyć na nowe, wymyślić swoje smaki, swoje patenty i kropka. Ja swój szpinakowy patent wymyśliłam już dawno temu i od tego czasu grzecznie go stosuję, co jakiś czas tylko dodając coś ekstra. A jaki jest tego efekt? Mój mąż na słowo szpinak aż przebiera nogami. Uwielbia go. Także misja spełniona, pełen sukces!!
Myślę, że wyszło nam całkiem nieźle, bo mlaskania było bardzo dużo! A na obiad był szpinak. Cóż, ze szpinakiem sprawa wygląda różnie. Jedni go kochają, inni uciekają przed nim z krzykiem. Taką samą sytuację miałam z moim mężem. Wiele lat temu, kiedy dopiero co zaczęliśmy się spotykać, uparcie twierdził, że szpinak to jedno z tych warzyw do których nawet się nie zbliży, nie mówiąc już o jedzeniu. Paskudny, niedobry, okropny! Tego mi tylko było trzeba. Uwielbiam wyzwania! Oczywiste było, że jadł nie to co trzeba. Bo moi drodzy, jedzenie między innymi jest takie fantastyczne dlatego, że dobrze przyrządzone smakuje każdemu. Jest tyle opcji, tyle możliwości. Trzeba się tylko otworzyć na nowe, wymyślić swoje smaki, swoje patenty i kropka. Ja swój szpinakowy patent wymyśliłam już dawno temu i od tego czasu grzecznie go stosuję, co jakiś czas tylko dodając coś ekstra. A jaki jest tego efekt? Mój mąż na słowo szpinak aż przebiera nogami. Uwielbia go. Także misja spełniona, pełen sukces!!
Indyk na szpinaku:
- 1 pierś z indyka
- 1 cebula
- 450 gramów szpinaku
- 3 ząbki czosnku
- 500 gramów pieczarek
- kawałek chilli
- 1 łyżka sosu sojowego
- 1 łyżka sosu Worcester
- 1 łyżeczka czosnku
- 1 łyżeczka ostrej papryki
- 0,5 łyżeczki ostrej papryki
- 1 łyżka oleju
Pierś z indyka umyć, osuszyć i pokroić w kostkę. Zamarynować w oleju, sosie sojowym, sosie Worcester, ostrej i słodkiej papryce i 1 ząbku czosnku. Zostawić na 15 minut. Po tym czasie usmażyć na złoto. Pod koniec dodać płaską łyżeczkę cukru. Zamieszać. Przyprawić do smaku jeśli potrzeba. Cebulkę, czosnek i chilli pokroić w drobną kostkę i podsmażyć na niewielkiej ilości oliwy. Lekko posolić. Pieczarki pokroić w plasterki i dodać do cebulki. Smażyć razem na złoto. Kiedy pieczarki są już gotowe dodać szpinak. Dusić razem kilka minut. Kiedy wyparuje wszelka woda posolić lekko do smaku i dodać 2 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę. Do tak przygotowanego szpinaku dodać indyka,wymieszać.
Smacznego!
Doskonałe danie!
OdpowiedzUsuńOj bardzo doskonałe :)
OdpowiedzUsuńI wspaniale być świadkiem procesu powstawania i znikania całego dania :D