Czereśniowy deser z amarantusem
Jak byłam małą dziewczynką, każdego roku, w czasie wakacji wyjeżdżałam do wujka na wieś. To były najpiękniejsze wakacje w moim życiu. Beztroska dziecka połączona z beztroską spokojnej wsi. Czas płynął wolniej, minuty spacerowały leniwie, rozpraszane bzyczeniem pszczół, odgłosami krów i szumem drzew.
Pamiętam, jak bardzo byłam szczęśliwa odkrywając nowe skarby. Zbierałam kolorowe kamienie, kawałki zielonych szkiełek, podglądałam kury i wkradałam się do sadu. Ile radości przynosiło mi podjadanie dojrzałych porzeczek i agrestu prosto z krzaczka, zrywanie czereśni i śliwek. Czułam się bardziej jak odkrywca, bohater książki, niż mała dziewczynka. Na głowie nosiłam biały durszlak, na uszach czereśniowe kolczyki. Byłam szczęśliwa. Teraz, w dorosłym życiu, pojawianie się pierwszych czereśni każdorazowo budzi we mnie na nowo, te wspaniałe dziecięce wspomnienia. Życzę każdemu dziecku, żeby miało tak spokojne i radosne dzieciństwo jakie miałam ja i mam nadzieję, że kiedyś także moje dzieci będą biegały po wiejskich drogach, zapisując swoje karty wspomnień.
Czereśniowy deser z amarantusem:
- garść czereśni
- garść poziomek
- kilka truskawek
- 1 mały jogurt naturalny
- 2 łyżki poppingu z amarantusa
- 1 łyżka chudego twarogu
- mięta do dekoracji
Owoce umyć. Czereśnie wypestkować, truskawki obrać. Połączyć wszystkie składniki poza amarantusem i zmiksować. Na końcu wmieszać delikatnie popping z amarantusa. Udekorować listkiem mięty. Schłodzić.
Smacznego!
Wspaniały deser :)
OdpowiedzUsuńJa też mam wspomnienia z dzieciństwa związane właśnie z czereśniami: Dziadek miał działkę, a na niej różne drzewa owocowe, między innymi czereśnię i wiśnię tuż obok siebie. Z kuzynką wchodziłyśmy - ja na słodkie, ona na kwaśne - drzewo, jadłyśmy i rozmawiałyśmy o najważniejszych sprawach... Cudne czasy :)